Jakiś czas temu, nie pamiętam dokładnie kiedy, wraz z moim tatą
wpadliśmy na pomysł posprzątania piwnicy. Dołączył do nas mój kuzyn. Gdy
już przebraliśmy się w stare poszarpane dresy, zeszliśmy do podziemi.
Zaopatrzeni w świetnie działające latarki oraz pewni siebie otworzyliśmy
drzwi do pomieszczenia, w którym nikt nie przebywał od ponad kilkunastu
tygodni.
Przywitała nas ciemność i wielkie kłęby kurzy. Nie zaskoczyło
nas to, gdyż byliśmy świadomi brudu znajdującemu się w piwnicy. Pewnym
ruchem ręki odgarnąłem pajęczynę znajdującą się przy wejściu i jako
pierwszy wszedłem do środka. Pomieszczenie było pokaźnych rozmiarów,
większe niż moje wyobrażenie, ale przecież nie mogłem dobrze zapamiętać
powierzchni będąc tu tylko kilka razy. Niestety pracy było o wiele
więcej niż nam się wydawało. W piwnicy walało się pełno rupieci, które
trzeba było otrzepać z kurzu i zadecydować czy zostają one w piwnicy,
czy może jednak wrócą do mieszkania. Zadanie wydawało się być łatwe, ale
to było tylko złudne wrażenie. Osobą, która ostatecznie zadecydowała o
posprzątaniu schowka była moja mama, lecz jej nie było podczas
porządków, gdyż musiała być w pracy. Byliśmy w pewnego rodzaju martwym
punkcie, za każdym razem, gdy decydowaliśmy, czy dana rzecz zostanie w
piwnicy, ponieważ jeżeli wzięlibyśmy coś niepotrzebnego mama
doprowadziłaby do awantury, zaś jeśli coś co jest potrzebne zostawiliśmy
w piwnicy, a ona by się o tym dowiedziała, również wybuchłaby awantura.
Przełknęliśmy ślinę i zaczęliśmy pracować. Po kilku godzinach pracy
zmęczenie dało nam się we znaki, byliśmy zmęczeni głównie stresowaniem
się i myśleniem czy dobrze wybraliśmy zostawiając, lub biorąc daną
rzecz. Nagle dostrzegłem, że w starym pudle leży niedokończony model
półmetrowego titanica, którego składaliśmy kiedyś z tatą. Niestety
musieliśmy przerwać pracę, gdyż mama zarzucała nam, że robimy za duży
bałagan w domu. Zaproponowałem, abyśmy wzięli go na górę i dokończyli
składanie go. Tata popukał się czoło i nie był chętny przystać na moją
propozycję, ale zgodził się, gdy powiedziałem, że wezmę całą winę na
siebie. Bałem się, że to co robię jest zbyt ryzykowne, ale było już za
późno, żeby się wycofać. Byłem przerażony rozmową z mamą na ten temat,
ale na szczęście po wielu bojach, wyrzeczeniach i stratach wygrałem i
mogliśmy, z tatą, w spokoju dokończyć model.