- Jestem
Zawisza Czarny, prowadź mnie do Maćka i Zbyszka, przybywam z ważną
nowiną. - Ci ludzie są tacy irytujący, przecież widać, że Zawisza jest
Zawiszą i nikim innym, nie trzeba zadawać takich banalnych pytań.
Chłop zawołał jakiegoś chłopaczka i kazał zaprowadzić rycerza do Zgorzelic.
- Ja do rycerzy z Bogdańca, nie do Zycha.
- Pan
Maćko udał się z samego rana, by odwiedzić panienkę Zychównę, a pan
Zbyszko pojechał za nim dwie godziny temu i jeszcze nie wrócili, więc
może szlachetny pan zaczekać we dworze do ich powrotu albo udać się do
nich.
No tak,
zachciało im się sąsiedzkich odwiedzin, a Zawisza teraz będzie za nimi
jeździł, kiedy śpieszy się do domu, ale lepsze to, niż siedzenie samemu w
Bogdańcu...
- Więc którędy do dworu z Zgorzelicach?
- Antek zaprowadzi szlachetnego pana. Antek, pokaż drogę do Zgorzelic, ale wracaj od razu, bo jeszcze pracy nie skończyłeś.
Tak więc
kiedy pachołek przyprowadził go do dworu szybko wrócił na pole, mrucząc
uprzednio jakieś pożegnanie. "Jak oni mogą pozwalać chłopom na takie
zachowanie? Całkowity brak szacunku!", Zawisza poczuł, że urażona
została jego rycerska duma.
- Czyż to
nie Zawisza z Garbowa? Witamy, cóż cię tu sprowadza? - Rycerz nawet nie
wiedział kiedy przed domem zjawił się Maćko w towarzystwie Jagienki,
wyglądała tak pięknie, jak ją zapamiętał, może nawet jeszcze ładniej,
niż kiedy widział ją ostatnio. Przywitał rycerza podając im dłoń, a
następnie klęknął na jedno kolano i pocałował dziewczynę w rękę, na co
ta nieznacznie się zaczerwieniła i szybko cofnęła dłoń.
- Zawisza Czarny z Garbowa.
-
Jagienka, pójdę przygotować kolację. - I znikła za drzwiami. Maćko
wspominał kiedyś, że chciałby jej dla bratanka, ale jak widać jego plan
nie wszedł jeszcze w życie, a Zawisza raczej wątpił czy jeszcze wejdzie,
miał nadzieję, że nie. Z rozmyślań wyrwało go ponowne pytanie starszego
rycerza.
- Co cię tu sprowadza?
- Przyjechałem na prośbę księżnej, w drodze do mojej chorej matki, prosiła, by sprawdzić co u was i czy nie trzeba pomóc jakoś?
- U nas źle, ale pomóc się nie da.
- Jak się nie da, zawsze się da.
- Na Zbyszka nic nie pomoże. Uparł się, że tylko Jurandównę kochał i nikogo więcej.
- Ale cóż on wymyślił, że aż tak cię zdenerwował?
- Bo
zamiast z Jagną się do ślubu szykować, to do klasztoru wstąpi! Dzisiaj
ostatni dzień i tylko patrzeć jak przepadnie. - Czyli Zychówna sama
zostanie? A jednak czasem i Zawisza miał szczęście.
- I tak po prostu wyjeżdża?
- Nie po prostu, parę miesięcy się namyślał i nadzieję jej dawał. - Prychnął Maćko, widać było, że się na bratanku zawiódł.
- No to mu trochę czasu zajęła ta decyzja, ale jak panienka na to zareagowała?
- Rozmawiać przestała, nie uśmiecha się i tylko płacze po kątach, jak myśli, że nikt nie patrzy.
- A on
wie? Może gdyby wiedział... - Rycerz musiał się upewnić, że Zbyszko nie
wróci i, że może spokojnie się Jagienką zaopiekować.
- Wie, ale mówi, że sama sobie poradzi.
- A gdzie jest teraz?
-
Zbyszko? Był tutaj, ale z nami nie wyszedł. Wejdźmy do środka, pewnie
siedzi gdzieś w kącie. - Zawisza poszedł za Maćkiem do domu, podobał mu
się wystrój, chętnie tu zostanie, do matki pojedzie potem.
I został, do śmierci, ale zanim na zmarcie się brał, to Jagienkę poślubił, trójkę dzieci odchował, wnuków doczekał.
I został, do śmierci, ale zanim na zmarcie się brał, to Jagienkę poślubił, trójkę dzieci odchował, wnuków doczekał.