wtorek, 17 lutego 2015

Zadanie nr 4/ Oto dalsze losy Danusi, czyli fanfik Oli P.

źródło: http://filmypolskie888.blogspot.com/2014_03_03_archive.html

 Jestem Danusia Jurandówna. Moja mama osierociła mnie, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Mój tato- Jurand ze Spychowa- nigdy nie pogodził się z jej śmiercią i zawsze, kiedy nadarzała się okazja, walczył z Krzyżakami, by ją pomścić. Bo to właśnie Krzyżacy zabili moją mamę w Złotoryi. Po śmierci matki zostałam dwórką księżnej Anny Danuty. 
Zajmowałam się typowymi dworskimi rzeczami- dotrzymywałam towarzystwa księżnej i zabawiałam ją muzyką. Pewnego dnia zatrzymaliśmy się w gospodzie. Był tam również blond włosy młodzieniec o imieniu Zbyszko i kto by pomyślał, że już niebawem zostanie moim rycerzem. Kiedy stanęłam na ławce i zaczęłam śpiewać od razu się we mnie zakochał i złożył śluby. Od tamtego czasu miałam dwóch mężczyzn, których bardzo kochałam- mojego tatę i mojego Zbyszka. Los jednak nie pozwolił mi cieszyć się nim zbyt długo i odebrał mi skazanego na śmierć Zbycha na miesiące. W dniu wyroku, kiedy innym wydawało się, że to już koniec, ja narzuciłam mu na głowę białą chustkę, wołając: "Mój ci jest!". Był to stary polski obyczaj, gdy na skazanego na śmierć chłopca rzuca dziewczyna zasłonę i oznaczało to, że chce wyjść za niego za mąż. W ten sposób uratowałam mu życie. Niedługo po ślubie zostałam uprowadzona przez Krzyżaków. Byłam brutalnie traktowana i poniżana, przewożona w ciemnej kołysce, czułam się jak zwierzę w klatce. Niczego więcej nie pamiętam, jedynie przestraszoną twarz mojego męża, który odnalazł mnie i ocalił. Mimo tak drastycznych przeżyć po jakimś czasie doszłam do siebie. Mój tato, który na początku był przeciwny temu, żebym wyszła za mąż za Zbyszka w końcu pogodził się z tym, bo zrozumiał, że naprawdę bardzo go kocham. W wygranej bitwie zdobył dużo łupu i mieszka teraz jak prawdziwy hrabia. A ja z moim chłopakiem z Bogdańca żyjemy razem w małej chatce, w której biega tuzin roześmianych dzieciaków. Razem patrzymy, jak dorastają. I wszystko skończyło się dla nas szczęśliwie.